top of page

HISTORIA

 Dzieje Parafii- w skrócie.

 

   Działo się to w drugim roku panowania ostatniego z dynastii Piastów króla, Kazimierza Wielkiego. 29 września 1334 r. biskup krakowski Jan Bodzanta erygował parafię w Drążgowie. Fundatorami kościoła i uposażenia dla proboszcza byli dwaj bracia, dziedzice Drążgowa - Piotr i Jakub. Do  parafii należały wówczas następujące miejscowości: Drążgów, Sobieszyn, Laskowice (Baranów), Blizocin, Składów, Rudno, Pogonów, Osmolice, Sarny i Strzyżowice.

   W czasie reformacji, w drugiej połowie XVI wieku, za kolatorstwa Mikołaja Kłoczewskiego kościół drążgowski przejęli arianie. Nie mający miejsca modlitwy katolicy, prosty lud okoliczny, pod przewodnictwem proboszcza, zbudowali kościółek w pobliskiej Żabiance. Po 30 latach miejscowi innowiercy powrócili do wiary ojców. Świątynię w Drążgowie na powrót objęli katolicy. W Żabiance została utworzona filia parafii. Stan ten trwał do roku 1731, kiedy w Żabiance erygowano nową parafię.

   Czterdzieści lat później, w 1771 roku drewniany kościół w Drążgowie zawalił się ze starości.

   Ówczesny proboszcz drążgowski ks. Michał Wierzbowski, kanonik lubelski, nie mając wystarczających funduszy na nowy kościół - wzniósł tylko drewnianą kaplicę w rogu cmentarza, jako tymczasowe miejsce kultu. Ta tymczasowość trwała dosyć długo, bo aż do zbudowania nowej świątyni w Sobieszynie. Kaplica zbudowana przez ks. Wierzbowskiego spłonęła w 1840 r. Uboga parafia nie mogła długi czas wystawić kościoła. Wprawdzie w początkach XIX wieku hrabiowie Tarnowscy, podówczas właściciele majątku i kolatorowie parafii, zgromadzili materiały i pewne środki pieniężne na budowę, ale około w 1826 r. majątek przeszedł w posiadanie Antoniego Maciejowskiego, który zgromadzone materiały
i pieniądze przejął i zbudował z nich gorzelnię, browar, obory i stajnie. Ponadto wziął kilkaset beczek wapna, przeznaczonego na budowę kościoła. Przeciwstawił się tej samowoli ks. Jan Przewodowski, proboszcz drążgowski.
W czasie trwania tego sporu, i proboszcz, i Maciejowski zmarli prawie o tej samej godzinie, ale parafia materiału budowlanego już nie odzyskała.

   W  XIX wieku majątek sobieszyński objęli hrabiowie Kiccy. Stary ród, który wydał w przeszłości, i biskupów,
i wojskowych - wielce dla Rzeczypospolitej zasłużony. Na tzw. Górze Modrzewiowej  (od modrzewi) postawiono kaplicę grobową, którą zbudowano w latach 1869 - 1870.

   Tymczasem o budowę kościoła w Drążgowie czynił starania proboszcz ks. Paweł Szukalski. Początkowo były bezskuteczne, ale niebawem sprawy wzięły nieoczekiwany i korzystny obrót. Oto miejscowy wikariusz ks. Feliks Majewski rzucił myśl dobudowania do kaplicy na Modrzewiowej Górze naw kościelnych. Pomysł ten przypadł do gustu hrabiemu Kajetanowi Kickiemu.

   Ta myśl budowy kościoła w Sobieszynie poparta została stosownym zapisem w testamencie hrabiego, wszakże pod warunkiem przeniesienia parafii z Drążgowa do Sobieszyna: …stanowię, aby do kaplicy w Sobieszynie na tak zwanej   "górze Modrzejowej" były dobudowane nawy. Na co materyał  przeznaczam z miejscowego majątku, a na zapłatę robotnikom przeznaczam cztery tysiące złotych reńskich. Moim albowiem jest życzeniem, aby kaplica zamienioną była na kościół parafialny z przeniesieniem parafii z Drążgowa do miejsca wspomnianego oraz przyłączenia do tejże parafii folwarku i wsi Blizocin, jako jeden z Sobieszynem stanowiący majątek".

   Kajetan Jan Kanty Konstanty hrabia Kicki dokonał żywota dnia 21 czerwca 1878 r.  Proboszcz Paweł Szukalski podjął
z parafianami starania o budowę kościoła zgodnie z wolą testatora. Po śmierci (1880) ks. Pawła Szukalskiego administratorem został dotychczasowy wikary ks. Feliks Majewski. Jego staraniem sprowadzony z Warszawy architekt Paweł Wóycicki sporządził plany świątyni. Oprócz wspomnianego ks. Majewskiego w skład komitetu budowy kościoła weszli sami okoliczni włościanie. Całe przedsięwzięcie wspierała wdowa po Kajetanie Kickim, dożywotnia właścicielka Sobieszyna - hrabina Maria Kicka (zm. 1885).

   12 września 1883 r., a więc dokładnie w 200 lat po wspaniałym zwycięstwie króla Jana Sobieskiego nad Turkami pod Wiedniem przystąpiono do zakładania fundamentów. 16 października 1883 r., biskup lubelski ks. Kazimierz Wnorowski, założył kamień węgielny poświęcił fundamenty kościoła.  Trzy lata od położenia kamienia węgielnego budowę ukończono, a świątynia została konsekrowana 16 października 1886 roku przez arcybiskupa warszawskiego
ks. Wincentego Popiela i otrzymała wezwanie Podwyższenia Krzyża Świętego.

   Siedziba parafii - decyzją lubelskiej kurii biskupiej - została przeniesiona z Drążgowa do Sobieszyna. W kwietniu 1889 r. utworzono i poświęcono nowy cmentarz grzebalny.

    W marcu 1920 r. na cmentarzu przykościelnym postawiono symboliczny nagrobek parafian sobieszyńskich poległych
w czasie rozbrajania Niemców w Międzyrzecu Podlaskim (16.IX.1918 r.)

     W 1959 r. plac kościelny w Drążgowie został przekazany pod budowę szkoły.
  W Lendzie Ruskim - w 1967 r. - pod kierunkiem ks. Henryka Wierzejskiego wybudowano kaplicę.

 

 

Mała Rachela.

 

Sobieszyn (gm. Ułęż, pow. rycki, woj. lubelskie)
Pomagający: Ks. Aleksander Zalski

"Zofia Kubar, ocalała z zagłady, po latach napisała: „Dla bezpieczeństwa i po to, by pozostać niezauważonymi, zdecydowaliśmy się nauczać w pobliskiej wiosce Sobieszyn, zamiast
w szkole w miejscowości Ryki.Pierwszej niedzieli po rozpoczęciu naszego kursu, wszyscy nauczyciele zostali zaproszeni na podwieczorek na plebanię. Chociaż większość z nas była ateistami, przyjęliśmy zaproszenie, ponieważ w małych parafiach zwyczaj nakazywał przyprowadzanie nowo przybyłych do lokalnego księdza. Dla mnie wizyta ta miała specjalne znaczenie. Po raz pierwszy w moim życiu miałam złożyć księdzu wizytę o charakterze

towarzyskim.

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 

 

 

 

 

               W centrum ks. Aleksander Zalski 

                Fot. Archiwum Parafii Sobieszyn 


    Ks. Aleksander Zalski był dobrze zbudowanym mężczyzną około czterdziestki. Chociaż był miłym i gościnnym człowiekiem z dużym poczuciem humoru, towarzyszący mi nauczyciele – młodzi intelektualiści, niemalże natychmiast  zaczęli atakować jego wiarę, przekonania, korzystając z jego nieumiejętności  odpierania argumentów. Nagle usłyszeliśmy dziecięcy płacz: «Księże! Księże!». Do pokoju wbiegła dziewczynka w wieku czterech bądź pięciu lat. Niewiele miałem okazji, by widzieć dziecko tak piękne i jednocześnie pełne wdzięku. Loki kruczoczarne, a cera śniada. Nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, że to była Żydówka. Wstrząsnęła mną jej obecność w domu księdza. Chwilę potem znalazła się w jego ramionach. Nie mogąc złapać oddechu, i pochlipywała, przypomniała mu, by opowiedział historię, którą zawsze opowiadał jej w czasie posiłków. «Księże» jest zwrotem, którego ludzie używają, gdy zwracają się do duchownego, ale ja czułam, że to dziecko traktuje go jak swego prawdziwego opiekuna. Dziewczynka patrzyła na niego jak na swego prawdziwego ojca. Miałam później okazję obserwować, jak ksiądz ją karmił, starał się ją ukoić, siedział przy niej do momentu zaśnięcia. Podczas naszej pierwszej wizyty ks. Zalski wydawał się trochę zakłopotany obecnością małego intruza, ale nie strofował dziewczynki. Uroczyście obiecał jej, że później opowie historię, o którą został poproszony. Szczęśliwa i uspokojona Marianna opuściła pokój. Po tym incydencie ksiądz wymamrotał przeprosiny. Stwierdził, że jako ksiądz nie ma wielkiego doświadczenia  w opiekowaniu się dziećmi, a zadania podjął się ze względu na zobowiązania wobec zmarłych rodziców – dalekich krewnych. Szczerze podziwiałam
ks. Zalskiego za jego odwagę i oddanie się temu żydowskiemu dziecku. Ryzyko było ogromne. Kary wymierzane przez nazistów były bezlitosne. Osobiście znałam siedem sióstr miłosierdzia z sierocińca świętego Stanisława w Warszawie, które zostały zamordowane za ukrywanie żydowskich dzieci [zabite zostały: s. Zofia Dziewanowska, s. Helena Jezierska,
s. Zofia Kowalczyk, s. Anna Apolonia Motz, s. Maria (Marianna) Nadolska, s. Józefa Ogrodowicz, s. Aurelia Pomierny i s. Maria Florentyna Wilman – przyp. red.]. Wielu polskich księży było głęboko zaangażowanych w pomoc Żydom. To była część zadań w ramach działań Ruchu Oporu. Księża, jeden za drugim, byli skazywani na śmierć. Ponad 4400 katolickich księży i braci zakonnych umieszczono w obozach koncentracyjnych, gdzie przeszło połowę
z nich zamordowano. Z 1100 zakonnic uwięzionych w obozach koncentracyjnych, około 240 straciło życie. Żałuję, że nigdy nie miałam okazji opowiedzieć o swoich uczuciach księdzu Zalskiemu, ale to nie żydowskie dziecko było tematem dyskusji w owym czasie. Dopiero niedawno dowiedziałam się o dalszych losach księdza Zalskiego i dziecka. Ks. Zalski pozostał w swej parafii aż do swej śmierci, która nastąpiła w latach sześćdziesiątych [w 1958 r. – przyp. red.]. Małej Mariannie, która naprawdę nazywała się Rachela, udało się przeżyć wojnę. Jej matka zażyła truciznę podczas deportacji w Siedlcach. Dziecko  przekazywano z rąk do rąk, aż powierzono je ks. Zalskiemu. W roku 1946, z pomocą pani Glazer- Olszanowskiej, Marianna została odesłana do swojego wuja do Izraela, gdzie wychowano ją w kibucu. Skończyła studia ekonomiczne, wyszła za mąż i urodziła dwoje dzieci. Pani Glazer-Olszanowska odwiedziła ją w Izraelu i opowiadała później, że Marianna została bardzo szanowaną urzędniczką. Nie widziałam jej nigdy później; tylko ten jeden raz – wiosną 1944 roku, na plebanii ks. Zalskiego w Sobieszynie”. (str.318).


Z. S. Kubar, Double Identity, s. 154-158 [tłum. Beata Małko]. Są prowadzone badania mające na celu ustalenie tożsamości matki Racheli. Przypuszcza się, że mogła to być Cypora Jabłoń-Zoszajn."

 

 

 

 

 

 

 

      Dużo można mówić o parafii w Sobieszynie, obecnie położonym w gm. Ułęż, w powiecie ryckim. Niegdyś zaś Sobieszyn był przedmieściem Drążgowa i z Drążgowem mocno związane są dzieje sobieszyńskiej parafii. To dawne miasto Drążgów było pierwotnie siedzibą parafii, a działo się to w czasach średniowiecza, na początku XIV w. Dawne dzieje Sobieszyna są ciekawe
i bogate, ale warto skupić się na osobach niezbyt znanych szerokiej opinii, a niezwykle zasłużonych. Wielkie zasługi dla Sobieszyna położył Kajetan Jan Kanty Konstanty Kicki, znany bardziej jako hrabia Kajetan Kicki. Żył on w latach 1803 – 1878,
a utworzył fundację społeczno – oświatową, która rozsławiła Sobieszyn nie tylko w kraju, ale i za granicą. Kajetan Kicki był ziemianinem, właścicielem m. in. dóbr sobieszyńskich. Był zwolennikiem gospodarowania opartego na gruntownej wiedzy rolniczej. Studiował fachową literaturę, pisał artykuły do rolniczej prasy. Miał różne pomysły, nowoczesne w owych czasach, dotyczące rozwoju gospodarstw ziemiańskich, ale także chłopskich. Propagował m. in. stosowanie nawozów sztucznych, hodowlę owiec, uprawę roślin oleistych. Był także wynalazcą i konstruktorem maszyn do przetwórstwa rolno – spożywczego. Kicki był bezdzietny i nosił się z zamiarem przekazania majątku na cele społeczno – oświatowe. Był członkiem powstałego 
w 1873 r. Towarzystwa Osad Rolnych i Przytułków Rzemieślniczych, którego celem była opieka nad nieletnimi przestępcami. Temu Towarzystwu powierzył funkcje wykonawcy swojego testamentu, mocą którego z całego swego majątku, liczącego ponad 5 tys. ha ziemi i 100 tys. rubli, ustanowił fundację. Na mocy testamentu pochowanego w Sobieszynie Kickiego, powstała w tej miejscowości w 1886 r. Stacja Prób Melioracyjnych i Doświadczeń Rolniczych, przekształcona następnie w czołową stację doświadczalną całego zaboru rosyjskiego. Przy stacji w Sobieszynie zawiązano w 1899 r. Nadwieprzańską Spółkę Hodowli Roślin. Utworzona w 1894 r. w Sobieszynie trzyletnia Niższa Szkoła Rolnicza stała się w roku 1923 szkołą średnią. W Sobieszynie kształciły się pokolenia przyszłych rolników, przyjeżdżały tu wycieczki z kraju i z zagranicy. Prowadzono tu doświadczalną uprawę wielu gatunków roślin, testowano nawozy sztuczne. Działało tu Sobieszyńskie Towarzystwo Rolnicze, w którym okoliczni ziemianie współpracowali z chłopami. Był więc Sobieszyn synonimem tego, co w rolnictwie przełomu XIX i XX w. najnowocześniejsze. Zawdzięczał zaś to idei Kajetana Kickiego, którą wielu uważało początkowo za mrzonkę nie do zrealizowania. Jest też z Sobieszynem związana inna postać godna pamięci. Na cmentarzu w Sobieszynie znaleźć można  nagrobek żyjącego w latach 1837 – 1892 księdza Józefa Pawlikowskiego. Był on od 1869 r. proboszczem w Jabłonnie Lackiej. Na czas jego pobytu w Jabłonnie przypadał najgorszy okres prześladowań unitów. Ksiądz Pawlikowski dał się poznać jako kapłan udzielający pomocy unitom. Potrafił przy tym konspirować się bardzo umiejętnie przez wiele lat. Karany grzywnami pieniężnymi przez władze, w raportach charakteryzowany jako odznaczający się brakiem życzliwości dla prawosławia.
W rezultacie roztaczano nad nim od 1880 r. tajny dozór policyjny. Ostatecznie jego działalność unicka została przez władze carskie ujawniona. W 1886 r. za różnego rodzaju "winy", takie jak wyspowiadanie mieszkanki Jabłonny Antoniny Krystosiak czy pozwolenie, aby unita Ignacy Kozłowski bębnił na chórze, a później odbył spowiedź, za namawianie „upornych” unitów, aby bez żadnej obawy uczęszczali do kościoła, został przez władze carskie ukarany grzywną 300 rb i pozbawiony probostwa. Zmarł 5 listopada 1892 r. w Sobieszynie. Tak więc ma parafia Sobieszyn również unicki epizod.

 

 

 

 

 

   

bottom of page